wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 82 "Demon"


Informacja od autorki drogą wstępu: Wasza droga "pisarka-od-siedmiu-boleści" wyjeżdża, więc mimo wakacji rozdziału specjalnie nie będzie(a może jak wrócę Kishimoto wreszcie ruszy z tą wojną i skończy tego cholernego tasiemca?! >D)
___
Uśmiechnąłem się lekko patrząc na tą małą istotę. Przypominała mi małego, zwykłego, lecz i egzotycznego ptaka. Nie zgubię cię nawet w tłumie wróbli, barwnych papug i pawi, koliberku... Rudawy czyżyku.
-Yayayay, ta dziewczyna okropnie podoba się Uchihom.-Wtrącił swoje klon Hashiramy.
-Bądź cicho i mnie nie wkurzaj.-Odpowiedziałem i poczułem na sobie jego uważne spojrzenie. Zamilkł. Za chwilę i tak zaczniemy walczyć. Obito się pojawi, a ja... Ja za niedługo ożyję. I zmiotę wszystkich. Skończy się zabawa w dobry świat shinobi. Skończy się wszystko... Spojrzałem na dziewczynę. Upadną nawet te ptaki, którym do tej pory zawsze udawało się uciec. Spojrzałem na resztę. Każdy karaluch co do jednego zginie. Każda pchła, owad czy większy osobnik...
~~
Wzrok skierowałem tam gdzie mój stary przyjaciel. Kobieta, która go zainteresowała. Łał. Postanowiłem śledzić poczynania tego maleństwa. 
-Zwinna, nie?- Zagaiłem po chwili, lecz odpowiedziała mi tylko złowroga cisza. Beznadzieja.
~~
Juubi. Niszcząca siła. Niszcząca siła, którą przywołał Madara. Siła, która puszczona wolno zniszczy świat. Z jednej strony on jest takim samym demonem jak Kurama. Czy gdyby okazać mu zrozumienie dałby się ułagodzić? Spojrzałam na walczących. Nic na siłę. Musiałby dać nam szansę. W tej sytuacji pozostaje nam jednak tylko walka. Wbiegłam przez jedno z wejść i szybko dotarłam do mini-demonów. Oni walczyli w  grupkach. ja sama. Kątem oka wyłapałam tylko zdziwione spojrzenia.
-Ja też jestem członkiem drużyny 7!-Usłyszałam głos, który coś mi mówił. Spojrzałam w górę i powróciły do mnie wspomnienia związane z "rodzinką".
-Sai!- Wyrwał mi się radosny krzyk. Odwrócił głowę i po chwili spadł ranny. Potrafi ochronić się i przed atakiem z góry. Zagryzłam usta. Ciekawe czy Sai i reszta mnie jeszcze pamiętają. Walka nie pozwoliła mi na długie rozmyślania. Jęknęłam cicho chroniąc się przed fizycznym atakiem mini-demona dłońmi. Było ich coraz więcej i z każdą chwilą rosły. Nijak mi się to nie podobało. Silna fizycznie czy wytrzymała nigdy specjalnie nie byłam, więc atak sprawił, iż przesunęłam się kawałek do tyłu.
-Tsūga!-Usłyszałam, a mojego agresora sprzątnęło coś na wzór wielkiej śruby od wiertarki. Ktoś mnie ochronił? Trudno było mi w to uwierzyć.-Uważaj na siebie!-Doszło do mnie nim to mini-tornado przesunęło się dalej. Skinęłam głową i przyjęłam odpowiednią postawę. Wokół moich dłoni zgromadziła się czerwona chakra, która tylko czekała, by zmienić się w śmiercionośny ogień... Bo wątpię, by same palące opary coś zdziałały. Do tego mogłyby kogoś trafić lub wzbudzić podejrzenia. Trzeba być ostrożnym. Uśmiechnęłam się lekko. Chwila odpoczynku, którą dał mi wybawca wystarczyła. Poczułam się lepiej, a demony już się tłoczyły. Wyskoczyłam w górę wyrzucając nad siebie jeden ze znalezionych zwojów.
-Sōgu, tensasai!-Broń opadła i wbiła się w ziemię. Ich skóra była zbyt twarda, by te ostrza były w stanie ją zranić, lecz na co większe mogłam skoczyć. Biegajac po ziemi czułam się zbyt osaczona. Skoczyłam na jednego z demonów i uderzyłam jego kolegę w bok. Po zetknięciu z mą dłonią został z niego tylko popiół. Nim mój przystanek zdążył zaatakował chakra z moich nóg zaczęła go wypalać. Proces dobiegł końca, gdy przeskoczyłam na jedną z kling i dmuchając w złożone dłonie roztoczyłam wokół siebie długi płomień ognia. W duchu podziękowałam Peinowi za dobranie mi nauczyciela. Nim stworzenia się przedostały dobrałam się do jednej z wielu katan i przeskoczyłam przez płomienie. Ostrze wzmocnione moją energią było w stanie powalić te gruboskórne bestie. Przecięłam jedną po czym odbijając się od połowy jego ciała skoczyłam i odbijając ich pociski wbiłam ostrze w sam szczyt cielska kolejnego. Szybko wyrwałam ostrze i ruszyłam dalej. Ta walka była nieskończona. Przeciwników nie malało. Wręcz przeciwnie. Gdybym biegała po ziemi, któryś z nim mógłby mnie zgnieść. Z drugiej strony ile można skakać? Choć w gruncie rzeczy szybkość mnie ratowała. Demony, choć fizycznie silniejsze były wolniejsze. To dawało mi dużą przewagę. Przewagę do chwili, gdy opadnę z sił, a mój refleks się zwolni. Skoczyłam na najwyższego z grupy i wbijając ostrze rozejrzałam się dookoła. Inni też mieli problemy. Zagryzłam usta. Czy przegrywaliśmy? Ucięłam łeb podłużnemu demonowi o wąskiej szyi. Nie, póki walczymy nie. Poddanie się jest przegraną. Walka ciągle trwa.
-Shire.*-Szepnęłam cicho patrząc na otaczające mnie demony wyższa o wysokość wbitej w ziemię katany. Ta, którą trzymałam w dłoni zabłysła czerwienią po czym zapłonęła. Zamachnęłam się skacząc w górę, a w stronę mych przeciwników poszybował ogień na wietrznych ostrzach. Moja prawdziwa energia. Połączona z żywiołem wiatru szybko spopielała te kreatury. Gdy wylądowałam na ziemi ignorując opadające na me ciało i włosy popioły pobiegłam przed siebie tnąc prawie, że na oślep. Co jakiś czas odskakiwałam, przeskakiwałam... I cięłam. Z boku, od góry, od frontu... A ich nie malało. To nie miało końca. "Pośpieszcie się." Pomyślałam oddychając szybciej. Czułam jak pieką mnie policzki. Od ognia, przez zmęczenie czy coś innego? Nie wiedziałam i wolałam się na tym nie koncentrować. Strasznie chciało mi się pić.
-Akamaru!-Usłyszałam krzyk i skowyt blisko siebie. Rezygnując z prostego biegu przeskoczyłam w bok i cięłam jednego z potworów. Moim oczom ukazał się ranny pies i chłopak, który biegł w jego kierunku. Te kreatury musiały ich rozdzielić. Podbiegłam bliżej.
-Jeśli będziesz nas przez chwilę ochraniał uleczę go!-Krzyknęłam już z daleka. Zatrzymał się i zauważając mnie skinął głową.
-Gatsūga!-Wrzasnął i zmienił się w wir, a ja poznałam swojego wybawiciela. Nie koncentrując się na podziękowaniach opadłam koło psa. Miał okropną ranę na boku. Bez chwili zastanowienia przyłożyłam do niej dłonie, a w moich oczach odbiła się zielona poświata. Zamknęłam oczy koncentrując się. Nie chciałam, by to za długo trwało. Po chwili po ranach zwierzęcia nie było śladu. Wstałam zadowolona z siebie, a koło nas pojawił się ten chłopak. Szybko podziękował po czym razem z psem powalili demona, który w nas celował. Skinęłam tylko głową i ruszyłam dalej. Krzyknęłam zaskoczona, gdy niedaleko mnie z nicości wyrosły trzy potwory: żaba, wąż i ślimak.
-K-kuchiy-yose no jutsu.-Wyszeptałam cicho. Pamiętałam tą technikę. Gdy pierwszy raz ją zobaczyłam strasznie się zdziwiłam. Potem się jej uczyłam. Zawsze miałam trudności z ugryzieniem się, więc po prostu na szybko cięłam dłoń. Tak bardzo nienawidziłam węży. Zagryzłam usta. Manda. Jak Orochimaru. Więc to na pewno pupil Sasuke. Uśmiechnęłam się lekko. Radzi sobie. I to jak widać nawet lepiej ode mnie. Coś się dzieje. Po chwili gad ruszył do przodu, żaba skoczyła, a ślimak rozpadł się na wiele innych. Oślizgłe. Wzdrygnęłam się, gdy poczułam jednego z nich przy swojej nodze.
-Spokojnie. Uleczę się.-Odezwało się stworzonko, a ja skinęłam głową. To pojawienie się odepchnęło potwory, wiec mogłam sobie pozwolić na chwilę wytchnienia. Poczułam jak powracają mi siły, a rany się zasklepiają.-Nie powinno cie tu być.-Odezwało się nagle stworzonko.-Twój stan...
-Czy coś mu się stało?-Zaniepokoiłam się. Próbowałam go chronić i nie przypominałam sobie, bym jakoś specjalnie dostał, lecz może... O boże! Co ja wtedy zrobię?! Przecież nie mogło się nic poważnego stać! Naprawdę uważałam!
-Nie nic, ale może...-Opadłam na kolana i odetchnęłam z ulgą.
-Tak się przestraszyłam.
-Nierozsądnie było tu przychodzić.
-Musiałam. Naprawdę.-Spojrzałam na zwierzę szukając zrozumienia.
-Uważaj na siebie.-Powiedziało tylko stworzenie. Skinęłam głową. Wiedziałam, że musiałam. Podniosłam głowę i obserwowałam to co się działo. Przebili się przez ochronę Juubiego. Atakowali szturmem. Na raz, gwałtownie. Uchiha chronił się i walczył za pomocą Susaano. Blondyn używał wietrznej, wirującej techniki. Po chwili powietrze połączyło się z amaterasu i uderzyło w demona. *Tak!* Złożyłam dłonie ciesząc się z postępu. Demon płonął. Uśmiechałam się patrząc na Uchihę. Tak, pokonajcie go.* Złożyłam dłonie przy biuście. *Chcę zobaczyć waszą wygraną. Powodzenia.* Radość trwała niestety tylko chwilkę. Demon po chwili zrzucił z siebie płonącą część, a ze mnie zeszły emocje. *Bezsens.* Westchnęłam w duchu. *Lipa, dno!* Byłam zła. Nawet nie na los, lecz na demona. To była głupia, dziecinna złość o to, że walczy, że-patrząc na to z jego perspektywy-ratuje swoje istnienie. Ja też chciałam żyć! Byłam egoistką, lecz był to egoizm naturalny i zrozumiały. Pragnienie przetrwania, instynkt, który posiadają nawet najprostsze formy życia. Czy ta forma egoizmu była zła? Może, lecz nie sądzę. Była naturalna i zrozumiała. I byłam pewna, że każdy na tym polu także doświadcza tych uczuć i nikt, by ich nie potępił. Spojrzałam na Naruto i Sasuke. Światło i mrok. Uchiha nie daj się pochłonąć własnym ambicjom i żądaniom. Proszę. Tu liczą się wszyscy. Każdy tu ma rodzinę. Każdy czuje to samo. To wojna! Nie ma lepszych, gorszych! Każdy ma tyle samo do stracenia: Wszystko. A w uczuciach jesteśmy równi. *Uchiha, ogarnij się!* Krzyknęłam w myślach, bo wiedziałam, że mój głos, by do niego nie dotarł. W głowie usłyszałam śmiech Kyubiego.
"Robią co mogą, ale przekażę to Naruto." Poczułam jak moje policzki płoną.
*Ej, moje myśli to moja prywatność!*
"Jakbyś mogła to byś to wykrzyczała. Marna prywatność." Nie odpowiedziałam mu, lecz po paru sekundach zobaczyłam jak blondyn odwraca głowę w moją stronę i się szeroko uśmiecha. Już wiedział. Ciekawe czy mnie poznawał. W każdym razie za jego wzrokiem poszedł wzrok Uchihy. Spuściłam głowę.
~~
"Naruto, przekażesz coś Sasuke?" Odezwał się nagle Kurama.
*Co mam mu niby przekazać?*
"Żeby się ogarnął." Na chwile mnie zamurowało.
*Kurama, czy ty jesteś poważny, jesteśmy na polu walki, a ty sobie żarty stroisz?!* Zacząłem na niego najeżdżać. W odpowiedzi usłyszałem śmiech.
"To nie ja, a ta mała po waszej lewej. Spójrz w dół." Zrobiłem co mówił.
*Siostrzyczka Kasumi!* Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. *Przeżyła i walczy...*
"Aiko jest w ciąży, nie powinno jej tu być." Jedyne na co potrafiłem się zdobyć to powolne zamruganie oczyma. Przyjrzałem jej się dokładniej.
*W ciąży... Skąd ona zna Sasuke?!* Spojrzałem podejrzliwie na przyjaciela. *Jeśli tknął Kasu...*
"Aiko." Wpadł mi w myśl lis. "Ona ma na imię Aiko."
*Okłamała nas?!*
"Tak." Spojrzałem na nią i na ciemnowłosego.
*Nie, to niemożliwe. Prawda, Kurama?!* Nie odpowiedział.
-Co się tak na nią gapisz?- Odezwał się ciemnooki.
-Skąd znasz siostrzyczkę?- Zapytałem spokojnie.
-Skąd ty ją znasz?
-Zapytałem pierwszy!- Wrzasnąłem na niego. Jak zwykle! Odpowiem i nic nie dostanę w zamian!
-Walcz.- Uciął, a ja naburmuszony spojrzałem na demona. Głupi Uchiha! 
~~
Skąd on zna Aiko? Czemu się tak na nią gapił i durnowato uśmiechał? Co ich ze sobą łączy? Czemu nazywa ja "siostrzyczką"? Przecież ona była w Akatsuki. Gdyby walczyli nie cieszyłby się w tak głupi sposób. Próbowałem odgonić od siebie irytujące myśli. Miałem cel i walkę na której musiałem się skoncentrować.
~~
Patrzyłam na chłopców zdziwiona. Ich wymiana zdań wyglądała jak stare kłótnie w drużynie, lecz tym razem nie mówili tak głośno jak poprzednio. Jedyne co udało mi się usłyszeć to "Pytałem pierwszy!". O co Uzumaki pytał? Spojrzałam tam gdzie oni. *Kasumi-san! Co ty tutaj robisz?* Przeszło mi przez głowę, lecz lustrując jej sylwetkę zdałam sobie sprawę z tego, że najchętniej chwyciłabym ją za kołnierz i kopiąc w tyłek wywaliła z pola walki. Co ona sobie myśli?!
~~
Mój wzrok powędrował tam gdzie reszty. Kasumi-chan. Ona mnie wtedy zawołała. Cieszyłem się, ze tu jest mimo, że był to z jej strony bardzo nierozsądny ruch. Wściekłość jaka przez chwilę biła od Sakury mnie w tym utwierdziła. Chociaż na chwilę oderwała myśli od reszty dawnej drużyny. Brawo, Kasumi-chan, jak zwykle oderwałaś ją od głównego toku myśli.
~~
Świetnie. Czuję na sobie zabójcze spojrzenie. Kolejna osoba, której weszłam w drogę. Rozejrzałam się dookoła. Sakura. Nie wyglądała na zbyt zadowoloną czy spokojną. To nawet nie była taka wściekłość jak w przypadku Naruto. Odruchowo się cofnęłam. Sai, nie będziesz się gniewał jeśli od razu po bitwie dopadnę cię i wypożyczę jakiegoś rysunkowego ptaka, który zaniesie mnie daleko, daleko stąd?!
Moją uwagę odwrócił krzyk dochodzący z okolicy miejsca,z  którego przybyłam. Odwróciłam głowę. Poznawałam ten głos. Madara. Krzyczał. Madara-Tobi. Cierpiał. Zagryzłam usta. Co się tam dzieje? Nie czekając na nic zdjęłam z siebie delikatnie leczącego ślimaka.
-Weź mnie na ramię!-Zaprotestowało od razu stworzenie. Nie chciałam się kłócić, więc w pół ruchu zmieniłam kierunek dłoni z "do ziemi" do "do ramienia".
-Wygodnie?- Spytałam, a gdy ta potwierdziła pobiegłam. Krzyk po chwili rozniósł się jeszcze wyraźniej. "Nie idź tu!" Krzyknął na mnie lis co zignorowałam. Ten krzyk. W moich oczach zgromadziła się wilgoć. Ból. Tyle bólu. Prawie, że go czułam. Z mojego umysłu zniknął Madara- oszust, zabójca. Był tam Tobi. Słodki Tobi, który przynosił mi lizaki. Osoba, której nie dałabym tak skrzywdzić, której cierpienia nie chciałam. MÓJ TOBI! "Aiko, to wróg!" *Zamknij się! Zabić, a znęcać się to dwie różne rzeczy!* Wrzasnęłam w myślach czując jakbym zaraz miała się rozpłakać. Wskoczyłam na skały i zamarłam zakrywając usta, gdy ujrzałam jak główny manipulator wygląda.Jego ciało było potwornie zniszczone, jego twarz... Była go połowa.
-T-Tobi...-Głos mi się załamał, a w mojej głowie pojawił obraz chłopaka w dyniowej masce, który wyciągał do mnie dłoń z lizakiem. "To dla Aiko-chan!" mówił wesoło po czym wyciągał mnie na dwór. *Dlaczego?* otarłam oczy. *Dlaczego to wszystko się tak kończy? Dlaczego to się tak toczy? TOBI! Jak mogłeś być taki skrywając w sobie tyle zła? Takie intencje...* W mojej głowie znów słyszałam jego krzyki "AAA…!! TOBI BYĆ GOOD BOY! Aiko-senpai nie topić Tobiego! TOBI BYĆ GOOD BOY! AAA…POWÓDŹ!!**" Darł się, gdy parę kropelek z mojej wodnej zemsty na Sasorim na niego spadło. Moje ciało zadrżało. Zachichotałam prawie płacząc. Chłopczyk, który wsadzał mi dłonie do miski, gdy zachciało mi się przygotować coś słodkiego w kuchni***. Mężczyzna, który... Kiedy zdawał się chcieć mnie skrzywdzić, gdy dzielił się słodyczami, gonił mnie między drzewami, trzymał przy sobie po tym jak chciano mnie otruć, kazał mnie pilnować Zetsu, zamykał w odosobnieniu****... Mimo wszystko nigdy mnie nie skrzywdził.
-Panienko.- Odezwał się ślimak na moim ramieniu. Otarłam oczy. Nogi ugięły się pode mną chwilę temu. Siedziałam na skale jak dziecko niezdolne do walki. Nie przyszłam tu opłakiwać jeszcze żywego człowieka. To nie czas na rozpamiętywanie przeszłości. To nie jest Tobi! To Madara! To nie Tobi! To nie jest roześmiany i niegroźny chłopczyk! Muszę ich od siebie oddzielić. Nie mogę na niego patrzeć i widzieć pomarańczową maskę. To była tylko maska. Tylko oszustwo. Podniosłam głowę. Przez czas mojego rozklejenia czwarty Hokage i Sasuke zdążyli dotrzeć do... zdrajcy. Byłam tak blisko, a byłam tak strasznie nieprzydatna. Widziałam leżącego twarzą do ziemi mężczyznę. Nie żyje... Narzędzie zbrodni w dłoni Minato ociekało krwią.
-Panienko.-Odezwało się znów zwierze na moim ramieniu. Pokręciłam głową nie odrywając przez chwile dłoni od ust.
-To nic... T-to nap-pr-rawd-dę nic. N-nic.- Uspokajałam ją, choć łzy doleciały już do mojej dłoni. Tobi. Ktoś kogo traktowałam jak młodszego brata. Zniknął wraz z tym zbrodniarzem. Moje ramiona zadrżały. *Boże...*
__
*Shire-Giń
** wspomnienie pochodzi z Rozdziału 8 pt. "Zemsta być słodka *v*!"
*** np. sen w rozdziale 77 "Szaraczek"
**** Rozdziały tak 53-60. Około i między innymi.
Kurczę, pisząc o Obito byłam bliska płaczu Q___Q" Od razu po mandze...