niedziela, 14 października 2012

Rozdział 68 "Ciekawość"

Ruka Ougimachi-SADISTIC VAMPIRE
Cały czas tego słuchałam O.O
Początek historii znajduje się na <onecie>
_____
Tamtej nocy wyszłam z domu. Kurenai chyba nie miałaby nic przeciwko... Tak sądziłam. Było ciemno, sztuczne światła pogasły, nastała cisza. Zwiedzałam. Domki. Żadnych sklepów. No tak, przecież to nie jest wioska. To schron. Wielka spiżarnia itp. W pewnym miejscu kończyły się zabudowania... Spojrzałam w dal. Ziemia była skałą, niebo było skałą... Skalna pułapka. Co się kryje na jej końcu? Hm, było wcześnie... Miałam ochotę się przejść i zobaczyć. Może uda mi się dojść do końca? Czy tam jest wyjście czy na końcu jest ściana skały-ślepa uliczka... Cóż, ciekawość zwyciężyła. Wróciłam do "domu", znalazłam dwie pochodnie i ruszyłam. Zapaliłam pierwszą z nich. Czułam się niepewnie słysząc tylko swoje kroki... Drapieżnikowi równie dobrze można byłoby mnie podać na tacy... Moje położenie niewiele się od tego różniło. Zagryzłam lekko usta. Przecież to może działać także w drugą stronę, prawda? Na pewno usłyszałabym, gdyby ktoś lub coś się do mnie zbliżało, prawda? PRAWDA?! Westchnęłam cicho. *Spokojnie, spokojnie, spoko...* Krzyknęłam, kiedy coś przeleciało mi koło nóg. *Mysz...* Odetchnęłam z ulgą. *Zawał o mysz... Nie, no, odważna jesteś...* Zaśmiałam się cicho. Za dużo stresu... Ruszyłam, lecz po chwili usłyszałam kroki. Błyskawicznie zgasiłam pochodnie i ani drgnęłam. Ucichło... 

-Katon... *No to po mnie.*- Tuż koło mojego ucha przeleciała kula ognia.- Czemu tu jesteś?- Spytała ruda dziewczyna.

-Eee... A ty?- Przeszłam do "ataku".
-Zobaczyłam jak wychodzisz. Czego tu szukasz? Ty jesteś tą z akatsuki? Kontaktujesz się z kimś?!
-A...
-Chcesz nas wydać?!
-Ale...
-Jak możesz?! Przygarnęliśmy cię...
-Ej!
-Zdrajca! Wracam i...

-Ej, stój!- Chwyciłam ją za ramię. Przecież ja nic nie zrobiłam.- Chciałam się po prostu przejść, ok?! Nie wiem co tu jest, nie mam pojęcia gdzie jest wyjście, wiec jak niby miałabym się z kimś kontaktować?! Pomyśl. Trwa wojna!- Przedstawiłam swoje stanowisko. Nikt nie będzie mnie bezpodstawnie oskarżał.- Do tego nie lubię Madary.- Mruknęłam patrząc już gdzieś w bok.

-Przepraszam.- Powiedziała dziewczyna, a ja spojrzałam na nią zdziwiona. Że co?- Przestraszyłam się. Mój brat zginął na tej wojnie. 

-Rozumiem. Przykro mi.- Nasza rozmowa przybrała spokojniejszy ton. Cóż, przynajmniej już na mnie nie krzyczała. Po chwili ruszyłyśmy dalej zwiedzać. Z kimś u boku czułam się bezpieczniejsza... Choć przez moją głowę przemykała myśl, że ona może mnie w każdej chwili zaatakować...

-Wracajmy.-Zajęczała w końcu.-Za niedługo wszyscy wstaną...
-Oj, no... Już blisko. Nic się nie stanie...

-Już blisko do czego? Ta jaskinia się chyba nie kończy!
-Ale...
-Wracamy!- Zarządziła i pociągnęła mnie za rękę. W chwili, gdy ja czułam, że coś ciągnie mnie do przodu ona mnie cofała... Z utęsknieniem spojrzałam w czarną pustkę i posłusznie wróciłam do wioski. Muszę wziąć plecak... Trochę jedzenia, wody... I oczywiście powiadomić Kurenai, by nie mieć jakiś kłopotów. Muszę zobaczyć co tam jest! Obróciłam się jeszcze raz i coś mignęło mi przed oczyma.

-Czekaj!- Krzyknęłam i tam pobiegłam.
-Nie!-Zerwała się za mną i mocno przytrzymała.-Tam jest coś złego, naprawdę! Czuję to! Nie idź! Coś ci się stanie, wracajmy! Już rano! Będą się martwić!-Spojrzałam na nią uważnie. Naprawdę się bała. Czy to miejsce wywoływało w niej tak silny strach jak we mnie fascynacje? 

-Dobrze.-Zrezygnowałam. Nie chciałam nikogo krzywdzić, a ona chyba naprawdę się bała. Prowadzona przez nią za rękę powstrzymywałam się od oglądania za siebie. "Chodź do mnie" W głowie zabrzmiał mi znajomy głos. Błyskawicznie się odwróciłam.

-Stój!- Rudowłosa przytrzymała mnie za ramię. Tak bardzo chciałam tam biec. Tak bardzo chciałam rozwiązać tą zagadkę. Tak bardzo chciałam... Choćby to oznaczało, iż będę musiała stoczyć walkę z tym rzężącym dusicielem. Choćby miało okazać się, że to tylko wytwór mojej wyobraźni. Że oszalałam.. Póki jeszcze mogę. Dziś lub jutro.

-Przepraszam.-Powiedziałam odwracając się do dziewczyny, która za rękę doprowadziła mnie do "domu". Ludzie już powstawali. Kurenai nie skomentowała mojego zniknięcia. Dzień spędziłyśmy w ciszy. Jak zwykle.
-Proszę Pani...-Zaczęłam podczas zmywania. Zwrócona do ściany nie musiałam patrzeć w jej oczu. Choć to i tak mała ulga. Czułam ciężar jej spojrzenia.-Mogę wybrać się poza teren zabudowań?
-A wiec tam byłaś zeszłej nocy.-Westchnęła.-Oczywiście, lecz nie zapuszczaj się daleko. Mało osób, które się tam udało wróciło żywe. Weź broń.-Skinęłam głową.-Odprowadzę cię.

-Dobrze. Choć nie musi się Pani kłopotać.
-Nie martw się o to. Miło będzie na chwilę wyjść.-Nie odczuwałam potrzeby kontynuowania tejże rozmowy. Po co? Jeśli chce zobaczyć jak idę na tą niby pewną śmierć to dobrze. Ah, nie powinnam posądzać jej o tak złe intencje. Przepraszam. Już chwilę później się pakowałam. Kobieta dodatkowo mnie sprawdziła. Ona nie była zła. Wyszłyśmy razem z "domu", czułam na sobie ciekawskie spojrzenia ludzi. Nie mogłyśmy poczekać jeszcze trochę? Naprawdę ine lubię być w centrum uwagi.
-Jesteś bardzo nieśmiała prawda?-Zagadała w końcu, a ja jeszcze bardziej spuściłam głowę. Czułam jak pieką mnie policzki.

-Cz-czemu Pani pyta?
-Wyglądasz jakbyś chciała uciec z dala od ich spojrzeń.-Zamilkłam. Miała rację.-Oni naprawdę niczego cie nie nauczyli.-Dodała. Zacisnęłam dłonie. Jak śmie! To nie ich wina! Jestem jaka jestem! Spojrzałam na nią pewniej i uniosłam dumnie głowę. Jestem z Akatsuki! Ktoś ma coś przeciwko?! Słucham!
-Kurenai-san!
-Aiko-san!- Usłyszałam znajome głos. Odwróciłam się i spojrzałam na dwie dziewczyny: jedna ruda, druga czarnowłosa. Szarooka dosłownie się na mnie rzuciła i mocno przytuliła.
-Aiko-san, przyjęli cię!-Przytuliłam ją do siebie i ucałowałam we włosy.-Gdzie idziesz?-Spojrzała na mój bagaż.
-Kurenai-san, ona nie dizie tam gdzie wczoraj prawda?!- Brązowooka wiewiórka patrzyła na mojego "strażnika" z wyrzutem w oczach.
-Nie mogę jej zabronić, Otae-chan.

-Ależ może Pani! To z Panią mieszka! Jest zależna i...
-Otae-chan, nie mogę jej więzić.-Spojrzałam na kobietę zdziwiona. Byłam tak przyzwyczajona do zamknięcia, ze nie pomyślałam, iż ta może mieć inne intencje niż trzymanie na "smyczy" lub pozbycie się mnie w razie problemu. Chyba naprawdę...Przyzwyczaiłam się do takiego podejścia. 

-Otae-san, Mai-chan, wrócę, dobrze?-Uśmiechnęłam się do nich.
-Ale to jest niebezpieczne!-Zaprotestował lisek.
-Idę z tobą!-Postanowiła ciemnowłosa, a ja położyłam dłonie na biodrach.

-Do domu! Obie! Tak nie może być! Która godzina?! Na pewno ktoś was szuka Dobranoc!- Spojrzały na mnie jakby doznały szoku.-Możecie mnie odprowadzić.-Dodałam łagodniej, a te uśmiechnęły się do siebie. Jedna chwyciła mnie, a druga moja opiekunkę za rękę. Odprowadziły mnie na krawędź schronu. Pożegnałam się i ruszyłam znajomą drogą, Kurenai miała je odprowadzić do domu. Ja miałam odkryć co chowa się za ciemnością. Odkryć źródło dziwnych snów... 

1 komentarz:

  1. Yatta, nowy rozdział!
    W momencie, gdy Aiko była w tej jaskini mój siostrzeniec upuścił butelkę na podłogę i strasznie się zlękłam, prawie spadłam z krzesła ^.^"
    Ogólnie rozdział mi się podobał. Nie mogę się doczekać następnego.
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń