niedziela, 21 października 2012

Rozdział 69 "Spalenie"

Szłam bez pierwotnego strachu o każdy szmer. Chciałam dotrzeć do miejsca, które mnie tak przyciągało. Szybko trafiłam w jego okolice. "Chodź do mnie, chodź". Usłyszałam w głowie i przyśpieszyłam.
-Idę.- Powiedziałam cicho, przyciąganie było coraz silniejsze. W pewnej chwili zaczęłam biec. Nie mogłam się doczekać, to coś przyciągało mnie jak magnez. W pewnej chwili zobaczyłam światło. Nie... To był płomyk. Dziwny rudy płomień. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Zatrzymałam się. Jak zahipnotyzowana. Mój cel. Krok za krokiem. Już blisko... Płomień. Nie widziałam ścian, nie widziałam ciemności. W głowie był tylko on. Ruda światłość.
Krzyknęłam, gdy natrafiłam na pustkę. Na szczęście zdążyłam chwycić się boku skały. Przepaść! Co za... Głupia pułapka! Jak mogłam się dać na to złapać. Wrzasnęłam, gdy poczułam jak coś oślizgłego obejmuje mnie za brzuch i wspina się ku górze. Zaczęłam panicznie machać nogami, lecz na nic nie natrafiałam. Moja dłoń powoli ześlizgiwała się ze skały. "Puść" Usłyszałam głos, a moja dłoń wbrew świadomej woli się rozwarła. Spadałam, lecz i to oślizgłe coś się ode mnie odczepiło. "Zaufaj mi" Zamknęłam oczy czekając na chwilę, gdy rozbiję się o skały. Wpadłam do wody. Otworzyłam usta i zachłysnęłam się cieczą zmieszaną z zastałymi na jej powierzchni glonami. Zaczęłam kaszleć, dławiłam się, słyszałam inny od prowadzącego mnie głosu chichot obok. Rzężenie przywróciło mnie do porządku. Z obrzydzeniem połknęłam ciecz i się rozejrzałam. Nie miałam dużo czasu. To nie Kisame mnie uczył, więc nie znałam jutsu, które pozwalałoby mi oddychać pod wodą. Choć on miał skrzela... Jak za mgłą dostrzegłam błysk światła. Mocno się odepchnęłam i machając nogami próbowałam płynąć jak najszybciej potrafię. Nigdy nie miałam zadatków na pływaczkę. W pewnej chwili poczułam jak coś mnie chwyta za nogę. Zaczęłam panicznie wywijać stopą i kopać. Nie myślałam racjonalnie. Nie mogłam się uwolnić. W pewnej chwili zaprzestałam walki nogami, obróciłam się i zaatakowałam dłońmi. Widziałam jak przez gęstą mgłę, więc wolałam zamknąć oczy. "Przestań!" W mojej głowie rozbrzmiał głos, jak na komendę zamarłam, a w moim umyśle przewinął się stary koszmar. Wtedy odrzuciłam ratunek. Światło...Wyciągnęłam dłoń ku dołowi i dotknęłam zimnej skały. Tak panicznie płynęłam, próbując całą sobą wypłynąć że nie zauważyłam, że moje dłonie już dosięgały "celu". Przesunęłam nimi po dnie i natrafiłam na szukany przedmiot. Gdy tylko go chwyciłam zostałam mocno pociągnięta ku górze. Wynurzyłam się biorąc gwałtowny oddech i kaszląc. Odgarnęłam włosy do tyłu i spojrzałam na to przeklęte lustro. Wyglądało jak nowe. Jakby ktoś podłożył je chwilę nim spadłam, by mnie zmylić. Rozejrzałam się wokół siebie. Nikogo nie było. Kto mnie uratował?
-Halo?- Mój drąży głos obiegł podmorska jaskinię. Odzewu brak. Wstałam, przeszło mnie przenikliwe zimno. Skuliłam się obejmując się ramionami. Rozejrzałam się. Jedna droga. Skostniała ruszyłam w tamtym kierunku. Po chwili się zatrzymałam i otworzyłam torbę. Wszystko przemoknięte.. Mimo to nie zdjęłam jej z ramienia. W co ja się wpakowałam? *Głupia. Zawsze się wpakujesz. Jesteś najbardziej nieodpowiedzialną matką na świecie.* Myślałam zamarzając. W pewnej chwili od mojej tęczówki odbiło się rude światło. Wszystko zniknęło. Myśli, zimno. Był tylko ten dziwny płomyk. Szłam i tym razem nie spadłam. Doszłam  do źródła światła, uklękłam obok i gdy już chciałam wziąć płomyk w dłonie usłyszałam znajome rzężenie.
-Ku...Ku...Ku...Kur...Ku... Ku...Ichi... Ku...-Zamarłam, gdy czyjeś lodowate ręce objęły mnie od tyłu. Jedną ręką za gardło. Drugą w okolicy serca i płuc.-Ma...ka... ra...chan.- Wyrzęził mi głos do ucha. Jak w koszmarze chwyciłam dłoń i chciałam ją odsunąć, lecz byłam za słaba, dusiłam się. Tym razem naprawdę.
-P-pom-móż...-Poprosiłam cicho jednak głos, który dotąd mnie ratował i prowadził zniknął. Zamknęłam oczy. Nie... Mój sen. Ogień pod wodą... Spal. Spal swój lęk. Spal... Zamknęłam oczy. Odwaga, choć trochę... Przypomniałam sobie płomienie, które mnie ogarnęły, gdy walczyłam z Sasuke. To uczucie... Poczułam jak moje ubranie zaczyna schnąć. Płoń... Usłyszałam odgłos przypiekania jaki wydaje jedzenie po rzuceniu go na rozgrzany olej. Poczułam jak uścisk najpierw się rozluźnił, a potem jeszcze bardziej zacisnął. Otworzyłam oczy i spojrzałam w lustro. Odbicie w lustrze przedstawiało pustooką maszkarę i zieleń moich oczu otoczoną ognistą obwódką. Giń. Usłyszałam krzyk, upuściłam lustro, które rozbiło się o skałę i błyskawicznie odwróciłam. Tym razem to ja chwyciłam tamtą maszkarę za szyję. Wyrywała się przeraźliwie krzycząc. Jej oślizgłe dłonie trzymały się moich nadgarstków, lecz ja nie chciałam puszczać. Po chwili z tego marnego stworzenia nic nie zostało. Wyparowała, a z jej środka wypadł kawałek drewna. Spalone drewienko. Podniosłam je i przesunęłam po nim palcem usuwając warstwę popiołu. W tej samej chwili upuściłam drewienko. Moja głowa. Przed moimi oczyma rozegrała się dawna scena. Płonąca kłoda z sufitu. Brak ucieczki. Po chwili otworzyłam oczy. Wzięłam drewienko w dłonie i używając niewielkiego płomienia katonu spaliłam je, popiół wrzuciłam do wody. Mój lęk właśnie spłonął. Spojrzałam na rudy płomień, który wesoło tańczył. Już nie oddziaływał na mnie w tak hipnotyzujący sposób.
-A więc gdzie jesteś?-Szepnęłam.
-"Katon Kana" -Usłyszałam cichy, ciepły głos. Te słowa wydawały mi się znajome.
- "Kanae Hisae"- Szepnęłam cicho i usłyszałam krok. Spojrzałam w tamtą stronę Ze ściany wyłoniła się kobieta.
-Witaj, kochanie.- Przywitała się łagodnie, a ja poczułam jak moje oczy z niewiadomego powodu wilgotnieją.

1 komentarz:

  1. Już obserwuję ;)
    Jestem ciekawa, kim jest ta kobieta. Podejrzewam, że z Aiko znają się jeszcze za czasów, gdy ta była młodą maiko...
    Co do poradników: szukałam trochę po internecie, na razie znalazłam te, na: http://piorem-feniksa.blog.onet.pl/2,ID293327781,index.html
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń