piątek, 26 października 2012

Rozdział 70 "Płomyczek"

Łi. Tak, wiem, ze krótkie=-='.
__
-K-kim jesteś?-Spytałam drżącym głosem ocierając oczy. Ta podeszła do mnie, uklękła, pogładziła po policzku i przytuliła. Ogień, który tworzył jej postać nie robił mi krzywdy, a delikatnie obejmował moje ciało ogrzewając. Czułam się tak bezpiecznie.
-Mój płomyczek.-Pogłaskała mnie po głowie.
-Kim jesteś?- Powtórzyłam pytanie.
-To długa historia.
-Mamy czas!-Spojrzałam na nią. Bez przesady. Weszła w moje sny wraz z tą matroną. Owszem, jestem wdzięczna za ratunek, ALE..!
-Ty masz, lecz ja nie.-Przyjrzała mi się uważnie.-Jesteś bardzo nieodpowiedzialna. W takim stanie nie powinnaś narażać siebie i dziecka.- Odwróciłam wzrok. A kto mnie wzywał?- Choć z taką cząstką nie ma co się dziwić.- Skierowałam na nią zdziwiony wzrok.
-Jaką cząstką?
-Tym światem nie rządzi tylko splot zdarzeń związany z zapieczętowanymi demonami. Choć duchy jak ja zostały już dawno zapomniane mimo, iż kiedyś wspieraliśmy mędrca.
-Co to ma wspólnego ze mną?-Może to dziwne, lecz odniosłam wrażenie, że się rumieni.
-M-mędrzec sam w sobie był s-silnym i p-pociągającym mężczyz-zną, a los nie poskąpił tych cech jego synom. Starszy był jak płomień, który pochłonie wszystko co mu się spodoba, a młodszy obdarzał wszystkich wokół światłem i ciepłem...- Patrzyłam na nią przez chwilę w milczeniu. Coś do mnie chyba nie dochodziło.
-Co. To. Ma. Wspólnego. Ze. Mną?
-Płomyczku...
-Wiek mędrca i jego synów już dawno minął, ich dzieci także...
-Sądziłam, że nic nigdy nie przejdzie.
-A tu wypadek?
-Przykro mi.
-Przykro ci, że się urodziłam?
-Płomyczku...
-Zaraz! Czemu to się wgl. stało?! Jak znalazłam się w tamtym świecie?! I co to dla mnie oznacza?!-Poczułam jak moje ciało pokrywa się delikatnym płomieniem, wiec próbowałam się uspokoić.
-Nie wiem czemu zyskałaś moją cząstkę. Umieścili cię tak ponieważ sądzili, ze jeśli nie wychowasz się w tym świecie "to" nie da o sobie znaku, lecz to jest niezależne od chakry shinobi. Zesłałam sen, by cię uwolnili...
-Taki jak na mnie?
-Nie.
-Bez tamtej matrony?
-To była twoja wina.
-Że co?!- Poczułam jak ciepło przeszywa moje ciało.
-Uosobiłaś swój własny lęk. Spaliłaś okiya, zabiłaś Atariego i nie tylko.
-Ah.- Poczułam jakbym całkowicie opadła z sił. Miałam tylko nadzieję, że po spaleniu tej matrony to nie będzie do mnie wracać.- A co ta twoja cząstka oznacza dla człowieka?
-Prócz oczywistego spalenia i większej energii jesteś związana z Kyubim.-Spojrzałam na nią całkowicie zrezygnowana. Mało mi?
-A co to oznacza dla dziecka?
-Maleńkie ryzyko rinnegana lub nowe "kekkei genkai" jak nazywają to shinobi. Jest też możliwość, że urodzi się normalne.
-Yhm.-Zastanowiłam się. I tak źle i tak niedobrze.
-Płomyczku ja mam mało czasu.-Zwróciła mi uwagę kobieta.
-Więc słucham.
-To nie jest twoja wojna. Jeśli Kyubi będzie blisko może na ciebie wpłynąć, wiec bądź ostrożna. Mój związek z rodem mędrca trzeba było ukryć. Odkrycie tajemnicy przed szerszym gronem ludzi nie przyniesie ci nic dobrego. Musisz też sie kontrolować, bo żywioł cię prezentuje.
-Czy mój związek z Uchihą to kazirodztwo?- Wypaliłam nagle.
-Jesteś piątą wodą po kisielu.-Uśmiechnęła się do mnie delikatnie, a ja zawstydziłam się tak głupiego pytania.- Nie martw się.- Skinęłam głową, a ta pogłaskała mnie po twarzy.-Płomyczku unikaj walki i rozgłosu.-Wzięła rudy płomień w ręce, blakła.-To twoje.- Oznajmiła i gdy światło znalazło się naprzeciwko mnie puściła je. Przez chwilę migało jakby nie mogło o czymś zdecydować. Złożyłam dłonie jakbym chciała, by na nich usiadło, a ten zamigotał mocniej i dosłownie wszedł w moją skórę. Poczułam jakbym znalazła coś czego od dawna szukałam.-Dla bezpieczeństwa musiałam ci to odebrać, lecz już dorosłaś...- Kobieta spojrzała na mnie jak matka na córkę, którą widzi po raz ostatni.-Wybaczysz mi, płomyczku?
-J-ja nie mam cz-czego, al-le proszę mi powiedzieć: Nag-gato-san wiedział kim jestem?- Skinęła głową.- A inni? Itachi-sensei?- Zaprzeczyła.
-Mój czas tu dobiegł końca. Zapomnienie niszczy, a ja słabnę.
-Zobaczę cię jeszcze?
-Jeśli tego zapragniesz. Wracam do rodziny.- Przytuliła mnie.- Żegnaj, płomyczku.- Przytuliłam się do niej, a ona po chwili się rozpłynęła.
Pamiętałam. Pamiętałam jak krótko przed planowanym rozdzieleniem mnie z Atarim zasnęłam. Pamiętam płacz i uczucie ciepła we śnie. Pragnęłam, by wszystko zniknęło. Pragnęłam nie odchodzić. Obudziły mnie krzyki. Wszystko wokół płonęło. Potem uratowałam tamtą dziewczynę. Przygniotła mnie jedna z belek. Mimo, iż ogień nie parzył to dym był duszący, a kawał drewna mnie przytłaczał. Nie wiem kto mnie uratował, bo straciłam przytomność, a w przebłysku świadomości mam tylko zarys kaptura i obietnicę, że będę bezpieczna. Potem była pustka... Tak, potem bez pamięci traciłam do tamtego świata. Niby wszystko dla mojego dobra, a czy naprawdę zostałam ochroniona? Na pewno inaczej ukształtowana niż gdybym była tu przez cały czas, lecz czy to lepiej czy gorzej? Wolałam nie wnikać. Chcieli mojego dobra. Dziękuję.

3 komentarze:

  1. Kiedy to przeczytałam nie bardzo skumałam, więc zaczęłam jeszcze raz. Moja reakcja: O.O
    Aiko spokrewniona z Uchihą?! W dodatku spaliła okiya...?!

    Ten rozdział akurat nie przypadł mi za bardzo do gustu, ale cóż...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano, ano... Wita po raz tam nie wiadomo który, Tsuki-chan z własnego, starego i dawno zapomnianego bloga, na którym już nie piszę, bo po prostu nie mam chęci, ale mniejsza. xD Już pod innym pseudonimem, jako że tamten był takim tylko zastępczym. ._. Tak powiem.
    Huuuuuh. Chętnie napisałabym jakiś dłuuugaśny komentarz, jednak muszę się powstrzymać, gdyż zatrzymałam się bodajże na 60 rozdziale. Tsum, tsum. ~ Więc, gdy tylko dobiorę się do tego szykuj się na coś dłuższego.

    OdpowiedzUsuń